Gosia Przybyłowicz-Nowak jest redaktorką i  copywriterką –  redaktor naczelną portalu Dzielnica Rodzica, prowadzi też prywatnego bloga Matka po raz pierwszy. Jakiś czas temu ogłosiła w sieci ankietę na temat początków macierzyństwa. My też ją publikowaliśmy! Na zawarte w kwestionariuszu pytania odpowiedziało aż 948 kobiet, mam, które zechciały podzielić się swoimi doświadczeniami! Wyniki ankiety są bardzo ciekawe. Z jej autorką rozmawiałam nie tylko jednak o wynikach…

wyniki ankiety

Skąd pomysł na przeprowadzenie badań na tak wielką skalę? Co Cię do tego popchnęło, bo chyba nie tylko ciekawość?

Ciekawość przede wszystkim. A ciekawość ta z kolei wynikała z chęci, by dowiedzieć się, jak w rzeczywistości u innych kobiet wyglądają początki macierzyństwa. Odnoszę bowiem wrażenie, że mamy do czynienia z paradoksem: z jednej strony w ostatnich latach mówi się o macierzyństwie coraz więcej, z drugiej jednak – wydaje mi się, że za mało uwagi poświęca się właśnie jego początkom, okresowi tuż po narodzinach dziecka. Czasem w mediach przemknie temat o depresji poporodowej, bardzo mało mówi się ogólnie o połogu, czasem coś zostanie napomknięte o trudnościach w karmieniu piersią, ale nikt nie wdaje się w szczegóły. Mało mówi się o tym, jak radzić sobie z emocjami, że wszystkie odczuwane emocje pojawiają się z jakiegoś powodu, że to wcale nie oznacza, że jesteś złą matką, jeśli pewnego dnia przez twoją głowę przemknie myśl „w co ja się wpakowałam?”. Takie wątpliwości ma bardzo wiele mam, tylko niestety nie wypada się do tego przyznać.

Przeprowadziłaś dość szczegółową analizę, wyciągnęłaś wnioski? Jakie dla nas, współczesnych Polek są te początki macierzyństwa? Z czym najtrudniej jest sobie w tym okresie poradzić?

Zauważyłam, że są dwie tendencje w sposobie mówienia o macierzyństwie: albo pokazywanie wszystkiego w czarnych barwach, albo wręcz przeciwnie – udawanie, że macierzyństwo to sam lukier, róż i słodkości. Tymczasem, jak zwykle, prawda leży gdzieś pośrodku, co zresztą pokazała ankieta: pojawiają się trudności i to czasem niejedne, są chwile zwątpienia i myśli, żeby zostawić wszystko i uciec jak najdalej, ale z drugiej strony chwile te przeplatane są przebłyskami radości, momentami, kiedy czujemy w sobie siłę, bo skoro urodziłam dziecko, to mogę tak naprawdę wszystko, a i z czasem kiełkuje ogromna miłość do dziecka (bo miłość do dziecka nie zawsze jest od pierwszego wejrzenia, często trzeba się siebie nawzajem nauczyć i pokochać). Początki macierzyństwa to wybuchowa mieszanka czerni i różu.

Z ankiety wynika, że najwięcej problemów sprawia karmienie piersią. I tu kolejny paradoks: wprawdzie pisze się o radzeniu sobie z zastojami czy płaskimi brodawkami, jest dużo poradników, w których przeczytać można, jak przystawiać dziecko, jak sprawdzić, czy się najadło. Po porodzie okazuje się jednak, że treść poradników nijak się ma do rzeczywistości. Można znać na pamięć całą teorię, ale przechodząc do praktyki, nieraz dostaje się obuchem w głowę, bo nic nie idzie tak, jak iść powinno.


Nauczyłam się wyznaczać priorytety – jak to kiedyś powiedział jeden z moich wykładowców na studiach: są rzeczy ważne i ważniejsze. Niby proste, a jednak ludzie mają problem z określeniem, co faktycznie jest warte zachodu, a co można sobie odpuścić. I właśnie ta świadomość, że można coś odpuścić i mimo to świat się nie zawali jest jednym z najlepszych wniosków, jakie codziennie wyciągam dzięki macierzyństwu.

Małgorzata Przybyłowicz-Nowak

redaktorka, copywriterka, blogerka, mama 1,5-rocznej Lenki, dzielnicarodzica.pl, matka-po-raz-pierwszy.blogspot.com


Twoje też takie były? Mieścisz się w średniej, czy coś Cię bardzo zaskoczyło, bo Twoje doświadczenia były i są zupełnie inne?

Muszę przyznać, że moje wrażenia z początków macierzyństwa były bardzo podobne. Również wspominam poród pozytywnie, a nawet, prawdę mówiąc, nie mogę się doczekać, kiedy dane mi będzie znowu go doświadczyć. Tak samo jak inne mamy odczuwałam skrajne emocje, od radości po smutek i poczucie bezradności. Podobnie jak większość mam lubię swoje ciało, mimo że nie jest doskonałe. I również zmagałam się z bardzo dużymi trudnościami z karmieniem piersią. To właśnie te trudności były u mnie głównym źródłem frustracji, poczucia porażki. Ostatecznie nie udało mi się karmić bezpośrednio z piersi, ale odciągałam pokarm przez 5 miesięcy.

Przygotowaną przez Ciebie ankietę wypełniło prawie 1000 mam, jak Ci się udało je do tego skłonić?

Niezwykle ucieszyła mnie ta liczba. Co tylko potwierdza, że tematyka ta bardzo ciekawi również inne kobiety, nie tylko mnie. Starałam się rozpowszechnić ankietę, nawiązując kontakt z różnymi parentingowymi stronami na Facebooku. Jak widać, social media mają ogromną moc.

Piszesz bloga, prowadzisz portal parentingowy dzielnicarodzica.pl, jesteś mamą, jak sobie radzisz z tak wypełnioną obowiązkami codziennością?

Grunt to pomoc innych i dobra organizacja. Rano przychodzi do nas niania, która zajmuje się córeczką przez kilka kolejnych godzin. Ja w tym czasie pracuję. Staram się unikać wszelkich rozpraszaczy i skupić się na pisaniu. Kiedy niania wychodzi, jestem cała dla męża i córeczki. Oczywiście, muszę też wtedy znaleźć czas na gotowanie, prasowanie i inne obowiązki domowe. Warto mieć pod ręką notes albo kalendarz – to naprawdę ułatwia zaplanowanie dnia i tygodnia. No i niezbędna jest spora dawka samodyscypliny.

Jak bardzo zmieniło Cię macierzyństwo?

Nauczyło mnie niemarnowania czasu, wykorzystywania każdej minuty. Zanim zostałam matką, zdarzało mi się plątać między laptopem a kuchnią, bo trzeba zrobić herbatę, podlać kwiatki, wyrzucić śmieci. Teraz robię jedną rzecz naraz i robię ją na 100% – jak piszę, to piszę, jak gotuję, to gotuję, jak idziemy na spacer, to przyglądam się drzewom i wdycham ich zapach.

Ale też macierzyństwo obudziło we mnie wewnętrzny spokój. Myślałam, że będę typem matki-panikary, tymczasem już w ciąży zauważyłam, że pojawił się we mnie jakiś niesamowity optymizm. Mam przekonanie, że wszystko będzie dobrze, choć nie zawsze jest łatwo. Nauczyłam się wyznaczać priorytety – jak to kiedyś powiedział jeden z moich wykładowców na studiach: są rzeczy ważne i ważniejsze. Niby proste, a jednak ludzie mają problem z określeniem, co faktycznie jest warte zachodu, a co można sobie odpuścić. I właśnie ta świadomość, że można coś odpuścić i mimo to świat się nie zawali jest jednym z najlepszych wniosków, jakie codziennie wyciągam dzięki macierzyństwu.

Co poradziłabyś mamom, które chcą czegoś więcej, mają pomysły, marzą o ich realizacji, ale nie potrafią zrobić tego pierwszego kroku? Boją się, że nie dadzą rady, za mało czasu będą miały dla dziecka?

Trzeba krok po kroku realizować swoje plany i marzenia. Nie można przez całe życie iść drogą wyznaczoną przez kogoś innego, bo prędzej czy później wpadniemy w przepaść. Trzeba wyznaczyć swoją własną ścieżkę i uparcie nią podążać. Nie będzie łatwo. Ale najbardziej wartościowe rzeczy nigdy nie przychodzą łatwo, za to satysfakcja po ich zdobyciu jest ogromna. To banał, ale życie naprawdę jest tylko jedno, a mam wrażenie, że niektórzy o tym zapominają i żyją jakby „na próbę”.

Pewnego dnia trzeba się po prostu odważyć i w końcu zacząć działać. A czy wystarczy czasu dla dziecka? Oczywiście, że tak – to już kwestia wspomnianych priorytetów i odpowiedniej organizacji czasu.

rozmawiała Dorota Skublicka – Michalska

%d bloggers like this: